***
Gomen że mnie nie było! Wiecie jak to jest, szkoła :/ Gomen jeszcze raz i zapraszam na notkę! Aha, dedykacja dla kochanej CarpeDiem ;D
***
Sakura powoli się budziła. Usiadła na łóżku. Rozejrzała się. Jakimś cudem znalazła się w swoim domu.
- Sakura, wstałaś już? Szkoła czeka!- usłyszała wołanie mamy.
- Tak, wstaję!- odkrzyknęła i rzuciła się by pozbierać ubrania leżące na ziemi. Z szafy wyjęła ciemno cyklameno- biało- czarną bluzkę, czarne rękawiczki bez palców, cyklamenową opaskę, czarną przepaskę do bluzki i czarne, jeansowe bermudy. Poczesała się, umyła zęby a oczy pociągnęła tuszem i kredką.
Zbiegła po schodach na dół.
- Nie ma czasu na śniadanie, wezmę do szkoły, spóźnię się!- szybko krzyknęła chwytając śniadanie do szkoły. Cmoknęła mamę w policzek i wybiegła z domu. Po chwili wróciła.
- Moja torba! Na śmierć zapomniałam!- powiedziała wkurzona wpadając do kuchni.
- Ale Sakura, torbę masz na ramieniu!- powiedziała mama patrząc na nią ze zdziwieniem.
- ... Aha.- mruknęła Sakura zażenowana i ponownie wybiegła z domu. Pędziła jak strzała do szkoły.
Przy bramie wychamowała. Wyciągnęła rękę by ją otworzyć ale była zamknięta.
- Co do jasnej...- warknęła siłując się z bramą.
- Ale widok!- usłyszała z boku.
Nie patrząc rzuciła ze wściekłością:
- Może ty to otworzysz, co mądralo?!
Spojrzała od niechcenia w bok i zamarła.
- Tak? Sam otworzę nie siłując się.- powiedział drwiąco Shikamaru.
- Sorki, Shikamaru, jestem wściekła bo się spóźnię! A ty co tu robisz?- powiedziała Sakura przepraszającym tonem.
- Lekcje odwołane z nieznanego powodu.- powiedział Shikamaru pokazując na tablicę ogłoszeń obok bramy.
-" Szkoła zamknięta na czas nieokreślony."- przeczytała na głos Sakura.- Ale czemu?
- Mówiłem już że z nieznanego powodu.- mruknął leniwie Shikamaru siadając na zwalonym drzewie wiśni.
- Mhm, nie słuchałam...- westchnęła cicho dziewczyna i poprawiła torbę zsuwającą jej się z ramienia.
- Mówiłaś coś? To zamknięcie jest dość dziwne. Zwykle jestem szczęśliwy w takich sytuacjach ale coś jest nie tak.- powiedział Shikamaru niepewnym tonem co mu się raczej rzadko zdarzało.
Sakura spojrzała na szkołę za bramą.
- Najlepiej będzie pójść tam i się dowiedzieć.- szepnęła i wzdrygnęła się lekko. Wiatr się nasilił a niebo zaczęło ciemnieć.
- Zbiera się na burzę. Do miasta mamy kilometr.- powiedział Shikamaru kiepsko maskując zdenerwowanie, ponieważ szkoła stała w lesie, w pewnym "sadzie" z drzewami wiśni "Sakury".
Sakura przełknęła ślinę.
- Taaak.
Usłyszeli szybkie kroki. Odwrócili się i zobaczyli że ku nim biegnie Kiba.
- Co jest? Czemu nie idziecie do szkoły?- spytał i zobaczył że Shikamaru pokazuje mu ogłoszenie.- Aaa, to by dużo wyjaśniało.
Cała trójka spojrzała w górę. Zaczęło kropić.
- Nosz cholera...- szepnął Shikamaru.
Shikamaru wraz z Kibą i Sakurą rzucili się ku bramie. Była zamknięta.
- Nie pobiegniemy przecież do domu! Za daleko!- powiedziała Sakura zdenerwowana.
- No właśnie!
Sakura spojrzała na mur. Był dość wysoki ale zdołałaby się chyba wspiąć.
- Ej, chłopaki, mam pomysł? Wespnę się na mur i was podciągnę.- powiedziała pewnym tonem.
- Jasne, jeśli ci się uda. - powiedzieli sarkastycznie.
Sakura uśmiechnęła się lekko.
- Więcej wiary.- mruknęła.
- Ale ja pierwszy.
Kiba odeszedł kilka kroków.
Spojrzał na półtorametrową bramę.
-"Uda się"- pomyślał.
Zaczął biec. Z rozpędu pięknym skokiem odepchnął się od ziemi i z kocią zwinnością wylądował na szczycie.
Rozległ się śmiech.
Kiba położyła się płasko na murze i wyciągnął ręce ku nim.
Sakura chwyciła jego dłonie. Dziewczyna wspięła się na mur wsuwając nogi w szczeliny.
Po chwili dołączył do nich Shikamaru.
Usłyszeli szczekanie.
- Akamaru, wreszcie!- powiedział Kiba wkurzony. Wielki pies również tu wskoczył.
- Tobie koszula się rozpięła, głupku.- powiedziała Sakura śmiejąc się by ukryć swoje zażenowanie.
Chłopak zapiął koszulę.
Zaczęło padać. Nie kropić. Już nawet nie padać. LAĆ.
Zaskoczyli z muru i pobiegli ku szkole. Zchowali się pod dachem.
Kiba próbował otworzyć drzwi ale były zamknięte.
- Cholera!- krzyknął.
Sakura pomyślała.
- Mam przeczucie że jest do szkoły drugie wejście. W naszej tak było.- powiedziała niepewnie.
Poszli sunąc tuż przy ścianie by dach ich chronił przed deszczem.
Zobaczyli szopę nie używaną od lat. Była kiedyś własnością woźnego.
Sakura z chłopakami i psem pobiegła ku niej. Drzwi były zamknięte na kłódkę. Sakura wyjęła z torby spinkę.
- Tradycyjne metody są najlepsze.- powiedziała.
Zaczęła dłubać przy kłódce. Po chwili ta puściła. Weszli do środka. Było tu sucho. Pachniało dymem tytoniowym, gumą do żucia i mokrym drewnem.
Sakura zaświeciła starą lampkę. Oświetliła wnętrze. Były tu noże, koce, stolik, szafka i coś przykryte płachtą. Sakura odsunęła ją i jej oczom ukazało się 6 karabinów.
- Co one tu robią?!- wyszeptała.
- Chyba wiem. Podobno są na wypadek ataku.- powiedział cicho Shikamaru. Akamaru cicho pisnął.
Sakura sięgnęła po jeden. Był dość lekki jak na broń.
Pełen magazyn. Pod płachtą znajdowało się całe wyposażenie.
Sakura przypięła do spodni "pasek" na amunicję i na zaczepienie broni. Wyciągnęła z torby rzeczy i włożyła tam nóż, kulki dymne, gaz usypiający i coś wyglądające na pudełko z prochem, w rzeczywistości było tzw. proszkiem ciemności. Miał fajną funkcję (kiedy się go podpali nie płonie, ale świeci, nazwa do tego jest dziwna xd) i antidotum na większość trucizn.
Kiba wziął 2 karabiny na wypadek, nóż i kulki dymne. Shikamaru to samo.
Wiedzieli że coś się stanie i muszą mieć broń.
Sakura spojrzała w kąt. Była tam klapa w podłodze.
- Chłopaki, wiem, jak iść do szkoły.- powiedziała z uśmiechem.
Otworzyli klapę i zeszli na dół. Szli ciemnym korytarzem. Nagle Kiba, idący pierwszy o coś wyrżnął.
- Ałć!- warknął. Korytarz tu się skończył, była tu drabinka. Sakura popchnęła go lekko i zaczęła się wspinać po drabince.
Weszli do mrocznego pokoju. Sakura go rozpoznała. Była tu tylko raz. Był to gabinet Kakashiego Hetake.
- O jaaaaaa....- szepneła.
Podeszła do gablot. Było tu pełno zdjęć z książkami i zaginionymi pismami.
- Idziemy.
Wyszli z gabinetu i weszli na korytarz. Za dnia był jasny i przytulny, ale teraz, gdy słońce zakrywały chmury, było mrocznie i ponuro. Usłyszeli trzask.
- Co to?- spytał nerwowo Kiba.
- Skąd mam wiedzieć, baranie?!- warknął Shikamaru.
Szli korytarzem. Nagle ich drogę zastąpiła bestia. Chimera jakaś.
Cała trójka sięgnęła po karabiny. Rozległy się strzały.
Nagle z nikąd pojawił się Naruto, Akatsuki i cała reszta paczki. Byli na końcu korytarza.
- Skąd wy tu?- wrzasnęli umykając ciosowi chimery.
- Jak widać, walczymy!- ryknął Kiba.
- Pomoglibyście!- krzyknął Shikamaru. Ku zdziwieniu Sakury, Kiby i Shikamaru reszta miała noże. Chłopaki podali Naruto i Painowi po karabinie (jak pamiętacie wzięli zapasowe)
Ogon chimery, niezwykle jadowity waż o dwóch głowach, nagle ominął obronę Naruto i Kiby stojących ramię w ramię. Miał właśnie ich ugryźć ale między nimi a chimerą pojawiła się przeszkoda. Sakura zasłoniła ich. Waż ją ugryzł. Jak w powolnym filmie Sakura upadała na deski. Naruto rozszerzyły się oczy. Upadł mu karabin. Pochwycił go (karabin) Hidan. Borys (ten nowy) rzucił się by pochwycić upadającą Sakurę. Przy pomocy reszty zabili chimerę.
Sakura oddychała ciężko.
- Sakura, nie rób nam tego!- wrzasnął Naruto z furią. Łzy cieknęły mu stróżkami po twarzy. Kiba rzucił się pod antidotum do torby Sakury. Kiedy zobaczył że buteleczka się roztrzaskała, krzyknął przeraźliwie.
Borys zaczął robić sztuczne oddychanie. Ino dzwoniła po karetkę.
Oddech Sakury ustał.
- Nie.- szepnął Naruto. Na korytarz wtargnęli lekarze. Rzucili się by ratować życie bohaterce.
***
Ciemność. Widziała tylko ciemno. Jak w śnie w jej głowie wyświetlały się obrazy. Ekipa ratująca kogoś. Ambulans. Szpital. Specjalny przypadek. Nagle zrozumiała że tym kimś była ona, Sakura. Czy właśnie ogląda swoją śmierć?
***
Naruto patrzał jak jego przyjaciółce próbują ratować życie.
Widział jak przez mgłę.
***
Sakura budziła się. Na razie było wszystko podwójne. Kiedy się wyostrzyło spojrzała w bok. W sali szpitalnej gdzie leżała siedziała cała jej klasa i akatsuki.
- Sakura.- usłyszała. Spojrzała w górę. Nad nią stała dyrektorka.
- Twój czyn był odważny i lekkomyślny. Mogłaś stracić życie.- powiedział Tsuande i łza jej spłynęła po policzku.
- Nic mi nie jest. Tylko trochę boli mnie serce. Tylko tyci-tyci.- powiedziała chrapliwym głosem. Sama go nie rozpoznała.
Odwróciła się ku siedzącym przy niej Kibie i Naruto.
- Sakura. Dziękuję. To było dla mnie czymś strasznym, nigdy więcej nie poświęcaj życia dla takiego idioty jak ja.- powiedział Kiba cicho i się rozpłakał.- Jak dobrze że żyjesz!
Spojrzała w bok. W twarz Naruto.
- Przepraszam cię, nigdy nie rób takich rzeczy... Dziękuje!- powiedział Naruto z mokrą od łez twarzą.
Pochylił się i najzwyklej w świecie ją przytulił.
***
Podoba się? Jak będą komenty zrobię kolejne notki, foch :<
nareszcie notka już zaczynałem tracić nadzieje ale najważniejsze że wróciłaś czekan na next i życzę mniejszego zapierdolu w szkole
OdpowiedzUsuńBartek9
Deja vu? Taaa....powtórka z wydarzeń ,ale w innym miejscu. I tak bosko :D
OdpowiedzUsuńWcale nie! :// Tam to był inny potwór, inne miejsce i Sakura "UMARŁA" a tu nie :D
Usuń