środa, 15 stycznia 2014

66. Odwiedziny, wyznanie i rodzeństwo.

Cześć wszystkim! Ta tu o to autorka wróciła, i przeprasza bardzo za opóźnienia Q.Q Tą notkę dedykuję wszystkim moim czytelnikom, anonimowym i nie-anonimowym. Dziękuję wam bardzo za komentarze, jesteście kochani! A, i przepraszam Sakura-chan, że notka nie pojawiła się wczoraj jak obiecałam.. Zapraszam mordeczki do czytania!
***
Sakura została przewieziona do szpitala znajdującego się pięć kilometrów stąd. Naruto nie opuścił jej nawet na krok, tak długo kłócił się z lekarzami, że wykończeni dyskusją postanowili pozwolić mu jechać z nią. Sakura nie była w najlepszym stanie- skręcona bądź złamana kostka, dużo zadrapań- głębszych i powierzchniowych, wstrząs mózgu, dwa złamane żebra... ale żyła. Naruto, patrząc na poobijaną ukochaną łzy leciały z oczu. Trzymał ją cały czas za rękę. Czasami podnosił ją do ust i całował lekko. 
Gdy dojechali na miejsce, musiał się z nią rozstać. Została przewieziona na oddział intensywnej terapii. Mimo że zapewniali go, że nie jest aż tak źle, czuł że kłamią tylko po to, żeby nie był tak zmartwiony. Lekarze kazali mu zostać na zewnątrz- musiał sie uspokoić bo wszystkich by pozabijał. Autobus z uczniami Liceum Konoha przyjechał chwilę później- zrobił trzy obroty, i o mało nie uderzył w ścianę szpitalu.
- Itachi...- mruknął Naruto patrząc na poczynania Uchichy za kółkiem, próbującego zapanować nad pojazdem. Wrzaski w środku busa świadczyły o tym, że Łasica wcale nie prowadził pod pozwoleniem Pani Tsunade. Wsiadł i już, jak on coś chce...
Drzwi pojazdu z hukiem się otworzyły, i wszyscy jego przyjaciele wysypali się na zewnątrz. 
- Naruto! Co z nią?- zdyszany Kiba podbiegł do blondwłosego.
- Nie mam pojęcia. Kazali mi się uspokoić i czekać tu. Pierdolone dzidy!- chłopak wściekły walnął glanem o filar. Wszyscy na niego patrzeli. Tsunade położyła mu rękę na ramieniu ale ją strząsnął.  - Co to ma w ogóle być?! Nie powinno do tego dojść! Dobra, pokłóciliśmy się. I co? To moja wina. Nie powinienem tak na nią wrzeszczeć. Chciałem tylko... nieważne. To moja wina! Ale to ona...
Gdyby nie szum naokoło, Naruto uznałby że coś mu się przewidziało. Deidara do niego podszedł i po prostu go uderzył. 
Poleciał do tyłu i walnął plecami o ścianę.
- Twoja wina? Tak, to jest twoja wina! Jeśli sądzisz, że w tym jest choć trochę winy Sakury, to mi ją po prostu oddaj!- krzyknął wściekły Deidara podchodząc szybkim do leżącego chłopaka i uderzając go znowu.- Zachowuj się jak mężczyzna, kretynie!
Teraz do Deidara walnął głową o podłogę. Naruto wstał i otarł krew z nosa. 
- Nie pouczaj mnie! Chciałeś ją mieć?! Miałeś swoją szansę!- podbiegł do członka Akatsuki i uderzył go w brzuch. 
- To ty ją traktujesz jak swoją własność! Przysięgam, jakby to była moja dziewczyna, traktowałbym ją milion razy lepiej od ciebie! 
Chłopak wstał i z kopniaka przyłożył Naruto. Usiadł na nim okrakiem i zaczął zadawać ciosy. 
- Przestańcie oboje!- wrzasnęła Hinata płacząc. 
- Debile, ogarnijcie się!- zagrzmiał Sasori.
- Uzumaki! Douhito! Koniec tego dobrego!- warknęła Tsunade, podeszła do obydwóch i zdzieliła ich po głowie. - Puknijcie się w te puste łby! Nie martwicie się o Sakurę?!
Zrobiło im się głupio.
- Sorry.- wymruczeli oboje pod okiem Pani Dyrektor i odwrócili się od siebie plecami. 
W końcu pozwolili im wejść do szpitala. 
- Pani Sakura Haruno zostanie przewieziona do Sanktuarium im. Kazekage za dwadzieścia minut. Podczas tej podróży nie możecie jej towarzyszyć.- poinformowała wszystkich recepcjonistka, patrząc głównie na Deidarę i Naruto.- a Panom co się stało? Trzeba to przemyć...
- Nie trzeba, dziękujemy.- przerwał jej Naruto. Wyglądała na zawiedzioną, w końcu był taki przystojny. Spojrzała z nadzieją na Deidarę, ale ten pokręcił tylko głową. Wstała zachmurzona, i poszła korytarzem. 
Podążyli za nią. Doprowadziła ich do sali nr. 16. 
- Tu leży Sakura Haruno. Jej życiu nie zagraża żadne niebezpieczeństwo. Spędzi tydzień bądź dwa w sanktuarium, aby w pełni wyzdrowieć. Dwa kilometry od niego jest hotel, możecie się tam zatrzymać.
Ino szybko otworzyła drzwi i weszła do środka, a za nią reszta. Chwilę później w sali byli wszyscy (szczęście, że sala była duża).
Sakura spała. Miała bandaż przechodzący przez potylicę i czoło, obandażowane dłonie, ramiona, opatrunki wystawały też spod jej koszuli. Wyglądała słabo... ale żyła. Oddychała miarowo i spokojnie. Nawet się uśmiechała.
Wszyscy radośnie zaczęli rozmawiać, tylko Naruto stał cicho. Przyglądał jej się. Patrzał na długie przecięcie wzdłuż policzka. To była jego wina. Jego... Niedługo potem weszli lekarze poinformować ich, że zaraz zabierają Sakurę, więc muszą wyjść z sali. Poszli jeszcze po kroplówkę, a wszyscy przyjaciele wyszli.
Minęło pięć minut a lekarze nie wracali. Rozejrzał się. Kogoś mu tu brakowało... Ale kogo? Nieważne, Sakura ważniejsza. Naruto postanowił zajrzeć do sali. Cichutko wślizgnął się do sali i zamknął za sobą drzwi. Odwrócił się do łóżka Sakury, a widok go zszokował.
Przy łóżku Sakury, na krześle, siedział Deidara. Trzymał ją za rękę, i z zamkniętymi oczami trzymał głowę na ich splecionych dłoniach.
- Sakura... obudź się, muszę ci coś wyznać...- delikatnie szeptał.
- Dei... dara?- szepnął Naruto. Chłopak gwałtownie podniósł głowę i poderwał się z krzesła.
- Naruto.
Milczeli. Deidara przeszedł koło niego szybkim krokiem i wyszedł.
Co Deidara tu robił? To on powinien tu być... on...
Podszedł do łóżka Sakury i spojrzał na jej słodką, śpiącą twarz. Co to za uczucie? Zazdrość? On jest zazdrosny? Dobre sobie. Gorąco mu było. Phy. Pochylił się nad nią i pocałował w pełne, malinowe usta. To było chamskie co robił, że tak bez jej wiedzy, ale te słodkie usteczka tak go przyciągały... 
- Proszę Pana? Prosiliśmy, by wszyscy wyszli.- usłyszał ze strony drzwi. Lekarz... Całe szczęście, jeszcze chwila i by się zagalopował. 
- Moment.- powiedział z proszącą miną. Pochylił się nad uchem Sakury.- To ciebie na tym świecie boję się najbardziej... i to ciebie... najbardziej pożądam.
Wyszeptał to cichym głosem, ale przepełnionym bólem i słodyczą.
Towarzyszył Sakurze do ambulansu. 
- Do zobaczenia, kochanie.- powiedział całując ją w policzek i spojrzał za nią tęsknie. Neji położył mu rękę na ramieniu.
- Okej, stary?
- Taaaa...
***
Sakura siedziała na oknie w "swoim" pokoju. W ręce trzymała "Wiedźmina" a jedna noga cały czas zsuwała się z parapetu. Obudziła się przed dwoma godzinami, pod dwóch dniach śpiączki. Od pielęgniarek w sanktuarium słyszała, że codziennie odwiedzała ją masa ludzi. Dziś niestety było za późno na wizyty, więc się nie spotkała ze swoimi przyjaciółmi. Z westchnięciem przeczesała palcami swoje różowe włosy. Były świeżo wysuszone, więc dobrze się w nich czuła. Na nogach miała zielone "japonki" na małym obcasie (na prawej kostce bandaż), czarną, letnią sukienkę za kolana i łańcuchami w pasie, a na plecach gorset i rozpuszczone włosy. Zeskoczyła z parapetu i poczuła lekki, mrowiący ból w kostce. A, zwichnięcie, cały czas zapominała.Brakowało jej towarzystwa kogoś w jej wieku. Pielęgniarki tu były bardzo miłe, ale każda liczyła sobie ponad czterdziestkę, no, poza dwoma wyjątkami. 
Słońce już zaszło, więc Sakura postanowiła wyjść na korytarz.
Wyjrzała cichutko zza drzwi. Ani śladu potencjalnych wrogów. Jak ona kochała takie akcje! Biegła korytarzem ignorując ból w kostce, skręciła w prawo i zbiegła po schodach najciszej jak umiała (no, zjechała raczej po poręczy). Na dole, koło schodów znajdowały się drzwi z napisem "KUCHNIA". Weszła do środka z duszą na ramieniu i rozejrzała się. Pusto. Odetchnęła i podeszła do lodówki. 
- Dobra, jest tu fajnie ale jedzenie jest OKROPNE. Szczególnie nieugotowane ziemniaki i niedopieczony kotlet sojowy...- mruknęła do siebie. Przed nią było królestwo. Mango, granat, mleko w kartonikach, soczki w puszkach, czekolada, schłodzone piwo, kilka butelek sake i tego typu pychotki... w szafce nad lodówką znalazła pełno paczek chipsów, cukierki, oreo, pocky i inne smakołyki. Sięgnęła po mrożoną kawę i pudełko oreo, zrobiła krok do tyłu i wrzasnęła, co natychmiast zostało stłumione, ale słyszała też cichy krzyk kogoś innego... ktosiów. Przed nią stały dwie osoby. Jedna to był chłopak, a druga dziewczyna. 
- Matko, wystraszyliście mnie!- jęknęła cicho Sakura odejmując od swoich ust rękę chłopaka.- Kim jesteście?
Dziewczyna miała koło siedemnastu lat, proste czerwone włosy i piękne złote oczy. Ubrana była w białą sukienkę i srebrne trzewiki. Chłopak był ewidentnie starszy od Sakury. Miał nieokiełznaną czerwoną czuprynę, i oczy takie jak dziewczyna. Do tego ubrany był w rubinowe rurki, czarną koszulkę z szerokimi ramiączkami i glany.
- Dziewczyno, wystraszyłaś nas...- szepnął chłopak cichym głosem. - Jestem Nemezo, a to moja młodsza siostrzyczka Rin. A ty?
- Jestem Sakura.- powiedziała odwracając wzrok od chłopaka i uśmiechając się do dziewczyny, a ta natychmiast odwzajemniła jej uśmiech.- Co tu robicie? 
- To co ty. Jedzenie tu jest okropne!- powiedziała Rin ze wstrętem.- O, oreo, mogę?
Usłyszeli trzask, i rzucili się pod blat. 
- Nikogo nie ma? A wydawało mi się że....- niepewny głos pielęgniarki zmroził im krew. Wyszła trzaskając drzwiami, potem rozległ się dźwięk obracającego się klucza.
- Ale zajebiście, zamknięci w kuchni!- powiedział Nemezo z diabelskim uśmiechem. 
- Dlaczego jesteście tu? Chodzi mi że w sanktuarium?
- Mam dziewiętnaście lat, a Rin siedemnaście- jesteśmy rodzeństwem. Rodzice pojechali do domu, mają pracę. Rin miała zapalenie płuc, a ja jako ODPOWIEDZIALNY dorosły musiałem z nią zostać.. męczące..- westchnął, po czym dostał po łbie od siostry.
- A ty?- zapytała Rin ze spokojem targając za włosy brata.
- Wypadek, spadłam z klifu.- powiedziała Sakura z uśmiechem wskazując na bandaż na głowie, uniosła lekko sukienkę by pokazać ten na udach i łydkach. Na rękach były dość widoczne rany.
- Ale biedna! I lepiej się już czujesz?- zapytała Rin zaniepokojona.
- Tak, dzięki, a ty? 
Zaczęli gadać we trójkę. Okazało się, że Sakura i Nemozo słuchają tych samych zespołów, a z Rin mają wspólne ulubione sklepy z ubraniami i książki. Z lodówki wyciągnęli sake, sok, otworzyli kilka paczek chipsów, żelki i różne ciastka. Z sake i soku zrobili sobie drinki (w barku znaleźli też pełno likierów) i do tego dolali likieru kokosowego. Podjadając i sącząc pyszne piciu gadali o różnych duperelach, o swoich znajomych (okazało się że znają Sasoriego, to ich kuzyn!) i filmach. 
Jako że to było pierwsze piętro, bo małej imprezce wyszli oknem. Nemozo pomógł wyjść Sakurze, gdyż miała skręconą kostkę, choć stanowczo uznała że potrafi jeszcze skakać. Rin skwitowała to tylko uniesieniem brwi i cichym "Sakura, uważaj". 
Na dworze było ciepło. Był tu piękny i cichy park/las. Zmęczeni położyli się pod drzewem na trawie. Gadali jeszcze chwilę aż postanowili pójść spać. 
- Naruto...- szepnęła cicho i tęsknie, będąc pewna że jej nowi znajomi już śpią, bo oczywiście opowiedziała im o tej sprawie ze swoim "dobrym kumplem". Poczuła że z obu stron chwytają ją dwie dłonie. Jedna mała, delikatna, a druga smukła i ciepła.- Dziękuję...
I tak zasnęli. 
***
Podobało się? W tej notce było mało NaruSaku, ale będzie potem więcej :D
ps. liczę na ponad 10 komentarzy!